wtorek, 29 stycznia 2013

Autobusy i Tramwaje II wspomnienie liceum

Ostatnio w Krakowie bywało zimno, bez przesady ale zimno. A moja przeprawa nocnym autobusem  zmusiła mnie do retrospekcji. Wróciły do mnie wspomnienia czegoś co mnie już spotkało.

A spotykało mnie to każdego wtorku roku pańskiego 2010, jednak najbardziej dotkliwe było zimą kiedy to temperatura spadała do minus dwudziestu stopni. Czasami, żeby wyjść z domu musiałem chuchać na dziurkę od klucza.
Godzina 5:00 wstaje. Za oknem ciemno jak w dupie ale wiem, że to już pora. Szybki prysznic rano, inaczej bym się nie obudził. Śniadanie: zwykle nie maiłem czasu ale jak już to płatki na mleku. Wcześniej zaparzona herbatę biorę w rękę i sru... wychodzę, zaraz po tym jak uporam się z zamkiem. Herba grzeje mi ręce przez drogę, jak skończę to chowam kubek do plecaka albo kiedy jest to 'kubek' po jogurcie-wypierdalam.
Idę wzdłuż drogi, którą ma jechać autobus, jakbym miał się spóźnić to zamacham mu ręką. Jest minus dwadzieścia, zatrzyma się bo jak nie to zamarzane. Ale nie spóźniam, się jestem wcześniej bo autobus i tak stoi jeszcze 10 minut przed odjazdem. Zachciało mi się chodzić do liceum 25 kilometrów od domu. Wchodzę... w autobusie zajęte są 4 miejsca. Od razu wiem jakie. Każde kurwa na grzałce!!! Siadam i puszczam jakąś zamuloną muzę co by lepiej się spało.
5:47 odjazd punktualny, mógłbym jeździć 6:01 ale jak miałbym stać o tej porze to wolałbym się zabić. Wraz z zapaleniem silnika słyszę muzykę od kierowcy... i już wiem, że to ten sam skurwysyn co zwykle- ludowe rytmy. Jakaś pierdolona Śiklawa czy ki chuj wodę mąci, może Skaldowie. Tak czy siak nie pośpię, a i tak nie planowałem w autobusie też jest minus dwadzieścia. Od okna nie usiądę bo przymarznę. I jadę jak ten cieć 45 minut, czasem mniej, czasem więcej. Autobus skacze na popierdolony i jebie... nie wiem kurwa ktoś się zlał czy coś.
Boże wreszcie wysiadam, jeszcze tylko pięć minutek na nogach do szkoły i ciepełko. Jestem 6:30...super 40 minut przed czasem.

Tutaj w mieście królów Polski też jebie moczem w nocnych, ludzie siadają na grzałkach, a jak kierowca otworzy drzwi na przystanku to w autobusie jest wichura. Jedyna różnica to nie ludzie ale środek lokomocji. Ale w co chama nie wsadzisz zawsze będzie chamem.

1 komentarz:

  1. Masz rację, wspomnienia dawnych lat zawsze wzbudzają melancholię. Nawet jeśli dotyczą zapachu moczu w autobusie...

    OdpowiedzUsuń