wtorek, 19 lutego 2013

3 po 3

W całej mojej półtorarocznej historii studiowania zdarzyły mi się trzy trzecie terminy, po jednym na semestr. Na jednym byłem wytatuowany ściągami- efekt 3.0. Drugiego nie zdałem za pomocą wiedzy lecz, za pomocą uroku osobistego. A trzeci... własnie z niego wyszedłem (Fizyka II).
Poszedłem na pewniaka i wszedłem po 50 minutach- rozjebawszy (choć na drugim terminie też mi się tak wydawało). Ale koniec chwalenia się. Ostatnie zaliczenie miało odbywać się o godzinie 11:00. Będąc niecierpliwy byłem już o 10:10. A tam dwudziestka wspaniałych, opornych na wiedzę, leniwych z zamiłowania fizyków. Siedzi pod salą i czeka na wyrok. Sędzią w tej nierównej walce miała być jedna z największych pizd, kurwa, szmat jakie znałem, a której nazwiska nie przytoczę. Mściwa suka zjawiła się punktualnie i wpuściła do sali nas- niespełnionych geniuszy fizycznych, którym obwody i kondensatory 'nie' są obce. Usadziła w ławkach Tesle, Einsiteina i mnie. Oczywiście w pierwszej ławce. Jak można było się spodziewać dziwka chce nas upierdolić i dała zadania zupełnie inne jak na poprzednim terminie, 4 grupy. Następnie oświadczyła, że w trzecim terminie na więcej niż 3.0 możemy nie liczyć. Potem przeszła się parę razy po sali, pławiąc się w swojej jakże wielkie wiedzy fizycznej. Po obchodzie usiadła przy biurku. Zmierzyła jeszcze raz wzrokiem dwudziestkę 'najlepszych z najlepszych', orły elektrostatyki, ludzi renesansu, umysły oświecone i wyjęła książkę: 'Czas Pogardy'


III termin u Dr. Zuo, ja drugi od lewej

1 komentarz: