wtorek, 25 grudnia 2012

W poszukiwaniu świątecznego zapachu

     W moim domu wiele się mówi o świątecznych tradycjach i są one podtrzymywane. Ja zawsze przed świętami kupowałem sobie książkę do poczytania. W tym roku  się uwsteczniłem, może dlatego słabo odczuwam święta. Mało też brałem udział w przygotowaniach wigilijnych. I nawet po barszczu białym z uszkami i grzybami (- u mnie się tak je, bo taka tradycja, a tradycje pasuje podtrzymywać) nie czułem świąt. Życzenia jak co roku były sztuczne i wymyślane na poczekaniu, nie licząc życzeń mojego ośmioletniego brata od którego usłyszałem najlepsze życzenia 'ever'. Ryba mimo, że zajebista nie naprawiła sytuacji. Prezenty też nie takie jak zawsze- przyniosły mi mniej radości, chociaż tego roku kupiłem je dla wszystkich za własnoręczne zarobione pieniądze. Oni się ucieszyli, nie ja. Potraktowałem je jak zwykłe podarki.
   
Nadzieja była w kompocie z suszonych śliwek. Ten którego tyle lat nie lubiłem, ten który jest tylko na święta...to też, nie było to. Nie był to zapach świąt, był to zapach kompotu ze śliwek. Szukałem dalej zapachu świąt w nadziei, że go znajdę zjadłem pierogi, trzy rodzaje. Później przez drzwi przechodziłem bokiem ale dalej szukałem. W tym celu stanąłem na wadze ale tam na ekraniku znalazłem jedynie mój numer telefonu. Dorzuciłem jeszcze krokiecik i barszczyk czerwony...myślałem, że: może to pozwoli mi znaleźć świąteczną atmosferę. Chyba nie, chyba już nic... żadne jedzenie, żadne picie i prezenty... NIC! Telewizja ni chuja. Jak zawsze mnie wkurwiła, co roku to samo. Dźizus kurwa ja pierdole malusieńki! Nawet stajenki w tym roku nie widziałem. I całe święta pizdu na samym starcie.

    Utraciwszy nadzieje poszedłem na pasterkę. Jak co roku bo taka tradycja. W każde święta jestem. Jedyny dzień w roku kiedy idę do kościoła- BO TAKA TRADYCJA! Nie chciało mi się jak cholera, a i zimno na zewnątrz było jak sto skurwysynów ale poszedłem. A tam cud! Zapach świąt! Znalazłem! Co roku był dla mnie inny. W te święta długo kazał na siebie czekać i objawił mi się dopiero na pasterce. Jednak nie jako świeżo ścięta żywa choinka w kościele- stałem w przedsionku. Nie jako smak opłatka bo pierdole nie chodzę do spowiedzi, a co za tym idzie do komunii też.
     Zapach uderzył mnie z dużym impetem i był pełen siarczanów. Wtedy uświadomiłem sobie, że są święta. Mało kto jest w stanie wytrzymać prawie dwie godziny w zamkniętym pomieszczeniu pełnym ludzi, bez   drobnego pierdnieńcia. W szczególności gdy od 16 wpierdalana się potrawy na bazie grzybów i kapusty. Stwierdziłem, że nie będzie w tym nic złego jak usadzę sobie cichacza co by ciśnienie zmniejszyć w żołądku.
Z podobnego założenie wyszło około 600 osób w kościele. I wtedy wielka świąteczna chmura odoru wznosiła się ponad objedzonych śpiewających ludzi. Zatoczyła koło nad nimi, w radosnym tańcu przeleciała obok choinki przystanęła obok księdza i znowu wzniosła się w najwyższy punkt kościoła, Gdzie na słowa 'In Excelsis Deo' znikła.
Nie widziałem jej ale zdawałem sobie że ona tam jest tak samo jak święta.

Wesołych  Świąt,
skurwysyny

środa, 31 października 2012

Zemsta po studencku

Długo się zbierałem, aby zmontować ten filmik.
Cała sytuacja miała miejsce podczas długiego weekendu majowego kiedy to była prowadzona wojna naczyniowa między mną a moim ówczesnym współlokatorem. Polegała ona na tym kto, kogo przeczeka z myciem naczyń. Kto złamie się pierwszy... zawsze łamałem się ja, bo skurwol wracał na prawie każdy weekend a w chlewie żył nie będę to zmywałem... z tego oto powodu wymyśliłem rzeżuchową zemstę.
A wyglądało to mniej-więcej tak:



wtorek, 2 października 2012

Immatrykulacja

Stwierdziłem, że przygotowując się do tego wpisu zrobię coś czego normalnie nie robiłem- przeprowadziłem krótki wywiad środowiskowy. Powiem szczerze, że nie wiele mi on pomógł ale miedzy wypowiedziami najebanych żuli i ekologami zbierającymi butelki na miasteczku studenckim, trafiły mi się prawdziwe perełki.

Osiedle wysokie 19, Kraków
Pierwsze dni października dla młodych, rządnych wiedzy ludzi znane są pod abstrakcyjną nazwą początek roku akademickiego lub początek 'grande melange'- bardziej znajome... do czasu sesji. Miasto gdzie żydów jebie się maczetami (Kraków) jest miastem atrakcyjnym dla świeżego narybku. Po spokojnym wakacyjnym podróżowaniu pociągami i miejską komunikacją, zaczęło się, studenciwa nawałowo zjeżdżają się do Krakowa. I teraz do autobusu wchodzi się z rozbiegu, każda stara łupa w tramwaju dyszy nad tobą jak lokomotywa a w pociągu podroż spędza się w kiblu- nie żebym był jakimś fetyszystą ale tam jest najwięcej miejsca. 

-Zaczął się nowy rok akademicki- powiedziałem.
-Zaczął się kolejny...- odpowiedział mi ktoś mądry.

Dla mnie kolejny, dla niektórych pierwszy, a dla jeszcze innych być może ostatni. W każdym razie ludzi przybywa a autobusów nie. Też przechodziłem przez pierwszy semestr, rok, podróż na uczelnie itp. Wcale nie tak dawno i wiem jak poniektórzy się z tym obnoszą. Myślicie, że nogi Boga złapaliście, że oto przyjęli was do szkoły... Gówno prawda...Więc posłuchajcie młode wilki, starego wilka: studia to głód, pijaństwo i jeszcze raz brak pieniędzy. Obecnie jestem zadłużony na 95 złotych polskich i kumpel wisi mi pieniądze, które odda w alkoholu czego się trochę boję. Nie jestem biednym studentem. Kiedy student jest biedny?
Powiem to z autopsji. Student nie jest biedny kiedy nie ma na bilet, nie. Student też nie jest biedny kiedy nie ma pieniędzy, nie. Student nie jest biedny nawet wtedy kiedy nie ma jedzenia, niee. Biedny student... na prawdę biedny student nie ma papieru toaletowego i biega na darmowy kibel do Tesco albo do maca. Wtedy dopiero student jest biedny. 

-Dlaczego poszliście na studia? 
-Bo praca lepsza.
-Bo miasto dobre.
-Bo rodzice daleko.
-Bo gówno prawda

Odpowiedź jest prosta- młodość, skurwysyny. Jebać kasę jakbyś chciał mieć kasę to byś kurwa poszedł do roboty nie na studia, jak masz bogatych starych to na chuj ci studia, żeby kasę robić? Jakbyś chciał mieć pieniądze to byś nie szedł na studia bo tu tylko bida. Ale każdy za to chce mieć dłuższą młodość. 
Po za tym miło wpaść na uczelnie i popatrzeć na te zjebane ryje, mając za sobą zaliczony semestr i wiedząc, że nie wszyscy mieli tyle szczęścia. 


niedziela, 12 sierpnia 2012

Komentował Dariusz Szpakowski

Nie będę się tłumaczył zrobiłem sobie przerwę wakacyjną.

Ostatnimi czasy zdarzyło mi się trafić na platformę wiertnicza, nie żebym się chwalił (choć poniekąd to też) ale ostatni tydzień spędzam z 50 facetami na metalowej wyspie pracując po 12 godzin, oczywiście za darmo bo to praktyki. Mówiąc praca przez 12 godzin mam na myśli zapierdalanie. Przez dwa tygodnie jestem odcięty od świata rzeczywistego. Jeszcze nie zostałem zgwałcony ale sądzę, że to kwestia czasu. Jeśli nie to sam się oddam za dwie paczki papierosów, bo mi się kończą.
Jak wszyscy wiemy mamy dziś ostatni dzień igrzysk olimpijskich... dzięki Bogu! Każdy facet lubi sport, a tu jest ich 50, oglądających olimpiadę przez bite 24 godziny na dobę, nie licząc top geara o 23. Przypuszczam, że to dlatego, że transmisje trwają od 10-23. I TAK KURWA OD TYGODNIA. Nawet wiadomości nie widziałem. Sportu i 'sukcesów' Polaków mam już trochę dość. Euro i IO (że użyje tego lamerskiego skrótu) w jednym roku to stanowczo, za dużo. Szczególnie gdy spędza się je z jednym wyjątkowym człowiekiem...
Dariusz Szpakowski... urodzony w 1951 roku od tego samego roku również pracuje pracuje jako komentator sportowy. Wychowywał mnie, mojego ojca, ojca mojego ojca, moją matkę i jej brata, ojca mojej matki, generała Andersa, Gabriela Narutowicza,  Józefa Piłsudskiego, Ignacego Paderewskiego, ojca ojca mojej matki i jego 3 braci w sportowym duchu . Wychować tez pewnie moich synów i nie zaryzykuje mówiąc, że ich synów również. Wieloma epitetami można określić tego człowieka ale też wiele ma przydomków:
-Złoto-usty- podobna sam Dariusz wprowadził do mowy polskiej slowa 'pisze' i 'poszlem'.
-Mistrz aforyzmów- odebrał ten tytuł samemu Oscarowi Wilde. Płyń motylio, płyń jak nasz wielki polski, biało-czerwony motyl.
-Człowiek zagadka- czasami Pan Szpakowski sam nie wie co mówi: Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się lubi.
Całe kurwa igrzyska słyszę o medalach i sukcesach a tu ni chuja. 10 medali, 6 brązowych. Kiedy na boisko wychodzą siatkarze, Darek: Nasze orły przyjechały na tą imprezę po złoto, wygrali Ligę Światową a ten  kto w roku olimpijskim wygrywał Ligę światową ostatnio wygrywał... ni chuuja, nie tym razem. Marcin Dołęga (Cieżarowiec) założył mu złoty medal jeszcze zanim zaczął się konkurs. Btw Pan Dołęga nie podniósł  żadnego ciężaru i był nie klasyfikowany. Według rachunków Dariusza Szpakowskiego z samego wioślarstwa i kajakarstwa powinniśmy mieć 10 medali (rachunek pesymistyczny)...
A tak nawiasem mówiąc kurwa wioślarstwo, kurwa kajakarstwo, kurwa kolarstwo torowe. Te dyscypliny widzę tylko na igrzyskach. Zawodnicy chyba wegetują miedzy nimi. Pierwsza współczesna olimpiada odbyła się w Londynie (1896) wtedy były to popularne dyscypliny w Europie... ale załóżmy czysto hipotetycznie, że to nie Grecy wpadli na pomysł Olimpiady.
Nie-greckie igrzyska:
-Słowianie- najpopularniejsze dyscypliny: picie na czas, picie na ilość, kupowanie wódy po 24 (gra terenowa)
-Majowie- tydzień w dżungli (gra terenowa), strzelanie z dmuchawki cel nieruchomy i ruchomy (dwubój)
-Aborygeni- rzut bumerangiem do celu, na odległość, akrobacje bumerangiem
-Afrykanie- tydzień bez jedzenia, spierdalanie przez dżungle (obie to gry terenowe) wspinanie sie na bardzo wysoką palmę po kokosy (stadion)
-Araby- na klęczkach do Mekki oraz sztafeta z bombą zegarową w sandałach po piaszczystej bieżni-konkurencja stadionowa, oczywiście.
Swoja drogą trzeba szanować Pana Szpakowskiego komentował wydarzenia sportowe zanim w
polsce była telewizja i nigdy nie zszedł ze stanowiska przed czasem. Mimo, że nasi to często robili, on trwał. Ludzie wyrzucali telewizory i radia przez okna, a on był z naszymi do ostatniej minuty nawet jak nadzieja odeszła.  Skomponowałem nawet związek frazeologiczny na tą okazje 'ostatni odchodzi Szpakowski'

wtorek, 22 maja 2012

Juwenalia czyli bilans strat

Tegoroczne juwenalia krakowskie trwały od 15 do 20 maja. Dla mnie od 14. Zaczęły się z wysokiego C-od moich urodzin. Ale za stary jestem aby o tym gadać, a też tego nie lubię. Chcąc nie chcąc, pić musiałem. Juwenalia to głównie picie, jednak ja chciałem skupić się na koncertach. Nie wyszło mi to ale mam parę cennych spostrzeżeń...
'Smród, bród, pijaństwo, kurewstwo,  i ubóstwo!' - tak 17 maja podsumował to mój dobry znajomy. A był to dopiero drugi dzień(dla mnie trzeci) anarchii. Przeanalizujmy teraz wszystkie pogrubione słowa:
Smród- okej, są miejsca gdzie nie jebało(było ich mało). Jebało przy stoiskach gastronomicznych, bo były ulokowane przy koszach na śmieci. Jebało przy kiblach ale to norma. Jakby to powiedział Kazik: 'wszystkie deski obsikane wszystkie kible osrane'. Również czekanie do toi toi 30 minut jest nieco uciążliwe. A wyjść poza teren koncertów można był,o ale wrócić już nie, a weź tu się wyszczaj po ciemku w toi toi'u, jeszcze jak gówna wyskakują do basu. Dobra może wybrzydzam. Ale kurwa czy ci ludzie muszą tak jebać. Rozumiem jeszcze jest pogo spocili się, jebią. No ale na litość boską, nie pierdzicie. Przynajmniej nie wszyscy naraz.
Bród- Tak, dużo metali, punków i żuli, którzy zbierali na wino przed wejściem(chociaż zapierali się że na bilet). Dobrze, że Kraków obfituje w 'zbieraczy' bo kto do chuja by posprzątał to tej hołocie. Swoją drogą panowie 'zbieracze' na juwenaliach mieli puszkowo-butelkowe eldorado.
Pijaństwo- mmm... najtrafniejszym określeniem będzie tutaj: nie przypominam sobie.
Kurewstwo- Kurwa, Sodoma i Gomora w porównaniu z Miasteczkiem Studenckim byłaby placem zabaw. Poczynając od tego, że na terenie miasteczka nie ma wstępu policja, to mówi już samo za siebie. Po zmroku zatłoczenie jest większe niż na Time Square w godzinach szczytu. W akademikach można kupić wóde za bezcen, a gdyby utworzyć armie z tych wszystkich ludzi na akademikach to bezproblemowo w parę godzin opanowaliby Kraków i nazajutrz nic nie pamiętali . I  nie przesadzam. Sam po juwenaliach mam wózek z Tesco w mieszkaniu.
Ubóstwo- Do piątku mam ... dokładnie 4 złotych 35 groszy(mamy wtorek). Mimo wszystko jest to dość duża kwota... właśnie przypomniało mi się, że jestem dłużny kumplowi 30 polskich złotych.

Takie są moje odczucia, ale w Krakowie jest 210 tysięcy studentów. Wydaje mi się jednak, że na juwenaliach było ich co najmniej pół miliona. Bo bilety kupowałem tylko z drugiej ręki. Btw bilety patrząc na ich cenę po szarej stronie handlu... to wiem co będę robił w przyszłym roku podczas juwenaliów.
Moje straty oceniam na dość duże, mimo tego że nadal mam portfel, komórkę i buty. Uznaje to za cud. Choć buty i tak muszę kupić nowe. Jebane brudy taki mi je zdeptały, że nie nadają się do chodzenia. Całego mnie kurwa zdeptali. Pomijając straty materialne, są jeszcze straty fizyczne: kac, ogrom siniaków; i strata czasu: poprzez kaca.
Bądź co bądź, bawiłem się zajebiście. Najprzyjemniejszym faktem pozostaje jednak to, że przy tak głośnej muzyce mogę pierdzieć w tłumie.




środa, 9 maja 2012

Krótka rozprawa o kradzieży

Według Badań  z listopada 2011 roku  92% obywateli Polski uważa się za wierzących, a 95% deklaruje się jako katolicy. 55% obywateli Polski utożsamia się z Kościołem katolickim. Tyle z Wikipedii ale do czego dążę:

Chrzest jest wstąpieniem do wspólnoty zwanej kościół- Tak, kurwa też się z tym nie zgadzam bo jak paromiesięczne dziecko może zdeklarować się w sprawie B/boga... i tu decydują rodzice... Nieważne. To jest błąd. I tu nasuwa się słynne powiedzenie:
'Chodzenie do kościoła czyni cię takim samym katolikiem jak stanie w garażu czyni cię samochodem'
O ożeż ty ty kurwa ależ GÓWNO PRAWDA. Gdy siedzisz w samochodzie na ogół jedziesz, gdy idziesz do restauracji zwykle jesz, jak idziesz do kina to oglądasz film(chyba, że idziesz z dziewczyną). Analogicznie dopowiedz sobie to z kościołem. Nie chcesz kurwa nie chodź. Teraz sceptycy powiedzą: 'Kurwa ależ ty pierdolisz głowa mała. Ja jak byłem mały to starzy brali mnie do kościoła a nie chciałem'. Też przez to przechodziłem ale jak już powiedziałem to kwestia rodziców.  Teraz weźmy sytuacje czysto teoretyczną, że chrzest bierzemy w wieku 18 lat. W takim przypadku w kościele nie ma 'samochodów'. Będąc katolikiem akceptujesz dekalog ( takie dwie tablice, które Mojżesz dostał na górze Synaj).
Siódme przykazanie mówi: Nie kradnij- kradzież jest potępiana we wszystkich religiach i w każdej kulturze świata. Jednak istnieje jeden wyjątek, który może usprawiedliwiać przestępcę. Jest to głód. Jeżeli osoba kradnie z głodu to według religii katolickiej nie popełnia grzechu. Lecz grzesznik tak czy owak musi wykazać skruchę i przyznać się do win...DOBRA KURWA PODPIERDALAM JEDZENIE MOJEMU WSPÓŁLOKATOROWI. I tak kurwa od jego jedzenia dostałem zatrucia pokarmowego. Ale żeby od razu Kradzież. 
Only god can judge me

czwartek, 3 maja 2012

Majófffka

Właściwie pisane majówka przez potrójne 'fff' jest SŁABE. Ale spokojnie dziś jak zwykle nie będzie lepiej. Tyle tematem wstępu, teraz garstka pierdół i faktów o długim weekendzie. Głównie pierdół. 
Tegoroczny długi weekend był jest długi. Właściwie jest tak długi, że zdążę napisać tego posta będąc jeszcze trzeźwy... na dobra nie aż tak bardzo pijany. Jest tak długi jak nogi Anji Rubik. Jest tak długi jak kolejka za szynką za komuny. Jest tak długi jak ... dobra skończyły mi się dobre porównania. Ale jest długi w szczególności gdy jest się studentem, bo trwa od piątku. Nawet dość leniwy student jakim jestem ja, zdąży zrobić coś w tym czasie. Nie są to niestety: ani całki, ani mechanika, ani fizyka, i nawet nie projekt z geologii. Choć powód dlaczego zostałem się obijać w Krakowie można nazwać projektem. Ale o tym następnym razem. Ooo i spojler będzie filmik... i tak planuje wygrać internet robiąc kawał mojemu współlokatorowi. Dobra już za dużo powiedziałem.
Teraz o weekendzie: planowałem całą majówkę spędzić aktywnie. Jakieś pływanie, jazda na rowerze. Ale plany pokrzyżował mi rower. Może to nie jego winna, że zjebał się 10 kilometrów od mojego mieszkania. Ale kurwa mógł się zjebać na klatce albo chociaż w bliskim sąsiedztwie przystanku autobusowego-NIE. Złośliwość rzeczy martwych.Tym sposobem cały misterny plan aktywnego spędzenia długiego weekendu w pizdu, i dętka od roweru też w pizdu. Nie ukrywam, że nie jest to głównym powodem ciągłego upijania się w ciągu majówki no ale tak to sobie tłumacze.
Kolejna rzecz (Uwaga narzekanie) moje mieszkanie znajduje się na 9 pietrze i jest położone od strony południowej. Mówiąc południowej chodzi mi o to, że widzę wschód i zachód słońca- fajne, ładne, miłe i można w epicki sposób patrzeć rano na zatłoczone drogi pijąc kawę i paląc papierosa, zajebista sprawa ale zimą. W lecie gdy jest ciepło a nie oszukujmy się przez ostanie parę dni jest ciepło jak jasna dupa. Co za tym idzie: w moim mieszkaniu jest cieplej niż jasna dupa. Na zewnątrz wychodzę wychodzę się ochłodzić- true story. Po mieszkaniu pod nie obecność mojego współlokatora chodzę ... dobra może to ominę. Ale od czasu trzydziestostopniowych upałów w Krakowie kołdra stała się moim wrogiem. Wchodzę do mieszkania i jestem spocony, zakładam koszulkę i jestem spocony, kładę się do łózka i jestem spocony, śpię i dalej się pocę. I jakim kurwa cudem jeszcze się nie odwodniłem. Wyczuwam, że to jest kwestia czasu bo przechodzone zatrucie pokarmowe(nie jest spowodowane alkoholem...CHYBA). Śmieszna sprawa gdyż zastanawiam się co doprowadziło mój żołądek i nie tylko, do tego stanu. I obawiam się, że pies sąsiada  porozumiewa się z moim żołądkiem- chcą mnie wykończyć zanim zrobi to matma.
Na domiar złego, powiem tak: Jarzębina-koko kurwa. Cieszą się Polacy, Cieszy Ukraina i raczej nie przesadzę mówiąc, że będą cieszyć się też Niemcy, Francuzi, Hiszpanie, Włosi, Rosjanie, Anglicy, Grecy i też nie przesadzę, jak powiem, że cała Europa. Myślę, że cieszyć się to mało oni będą umierać ze śmiechu. Choć może to niegłupie jak posrają się ze śmiechu to będą grali tak, że nawet nasi z nimi wygrają, co jest dość trudne. Przy moje obecnej przypadłości 'posrają się' nie jest odpowiednim słowem. Ale wracając do rzeczy, to kto wygrał zdecydowanie odzwierciedla poziom muzyki komercyjnej w Polsce. Feel, Rodowicz i cała reszta kurwi grajków jest poniżej poziomu przeciętnego polskiego koła gospodyń wiejskich. Sad but true story.

Wracam do przemyśleń nad tym co spowodowało moje zatrucie pokarmowe

niedziela, 22 kwietnia 2012

Trzepak kultury


Trzepak to on w dobie gdy nikt nie wiedział co to jest odkurzacz, oczyszczał bohatersko nasze dywany. Do dziś posiada go każde szanujące się osiedle. Ale spójrzmy prawdzie prosto w oczy, kiedy ostatnio ktoś z nas widział obrządek trzepania dywanów, jeszcze na trzepaku. To relikt przeszłości, wspomnienie naszych matek... a jednak dalej stoi i nikt nie ma zamiaru się go pozbywać. Nawet na nowych osiedlach widać trzepaki. Dlaczego?
Co po niektórzy młodsi lub bardziej zamożni nie mieli okazji poznać prawdziwej roli trzepaka. W późnych latach 90 kiedy przyszło mi dorastać, plac zabaw był czymś abstrakcyjnym. Jedyne co było to trzepak i piaskownica i glina w piaskownicy. Są ludzie którzy mimo dwudziestki na karku dalej nie znają genezy 'gliny'. Czasami niewiedza jest błogosławieństwem. Lecz w czasach 'kubotów i zozoli' te miejsca pracowały na trzy zmiany, a w szczególności trzepak. Zmiana pierwsza (od samego rana do obiadu): dzieci i wygibasy. Zmiana druga: starsi, piłka, siatkówka- to był fenomen trzepaka, nawet jak miałem obiad wyjątkowo wcześniej to zawsze jak już z niego wracałem trzepak był okupowany przez jebanych siódmo i ósmoklasistów. Wreszcie zmiana trzecia starzy... zmiana zaczynała się wraz ze zmrokiem i otworzeniem piwa lub czegoś mocniejszego. Osobiście uczestniczyłem w dwóch pierwszych zmianach ale znam kogoś kto frugo zmienił na flaszkę. I nie chodzi tu o to, że płacze jak to się źle dzieje, i albo Polska jest w niżu demograficznym albo te jebane dzieci siedzą 24 godziny na dobę przed kompami... ale o to, że dziś już jest tylko trzecia zmiana. Choć muszę przyznać, że dalej się zajebiście bawi. Może trochę zbyt zajebiście jak niszczy 20 samochodów przy brożka i borsuczej pod moim oknem. Ale widok pijanej siatkówki w ich wykonaniu, z dziewiątego pietra o 23:00 jest niczym oglądanie live finału Skra-Asseco. Zawodnicy są na niższym poziomie umiejętności ale atmosfera tych meczy jest niepowtarzalna. O okrzykach bojowych typu: 'Spierdalaj ty stary chuju jeszcze 23 nie ma' nie wspomnę. I choć dresy swoich nie biją to sam czasami mam zamiar im wpierdolić bo picie wódy do 3 w nocy przed moim egzaminem nie pomogło mi w ogóle.
W każdym razie, aktywność kulturalna w tym miejscu zawsze przyprawia mnie o uśmiech. Zaryzykuje nawet stwierdzenie, że twoje osiedle jest jak twój trzepak. A mój trzepak w porywach jest zajebisty. W ryj jeszcze nie dostałem, a na każdy event mam miejsce w pierwszym rzędzie. Mimo, że trzepaki są już jak kościół czyli chodzą tam ci którzy pamiętają jak wiele to miejsce zmieniło(instytucja) w ich życiu. To jestem w 100% za tym aby zostawić nasze osiedlowe trzepaki gdyż maja duszę! Są żywymi i tanimi pomnikami tamtych czasów: pierwszego wymyku, pierwszego gola czy pierwszego asa serwisowego.

sobota, 7 kwietnia 2012

Święconka

Wielkanoc święta jak każde inne, choć w telewizji trąbią jakie to one nie są ważne i zajebiste. No ale święta to święta, a sentymentalni skurwiele tacy jak ja spędzają święta w domu rodzinnym (poza tym sam nie będę siedział w Krakowie, a w domu jedzenie jest gratis). Chuj, że każdy mnie wkurwia w domu, chuj że jak wychodzę do sklepu to spotyka mnie 1000 znajomych,  z którymi pogadałbym ale kurwa nie akurat teraz i chuj też z porządkami domowymi. Są święta!
Każdej pięknej soboty wielkanocnej czy też wielkiej soboty jak kto woli. Już na starcie czeka nas poranna tortura: święconka. No do chuja...postaram się zobrazować:  godzina 7:30 zostajemy obudzeni przez jednego z członków rodziny. W ustach odczuwalny jest jeszcze smak wczorajszej wódki. Jesteśmy raczej wkurwieni, gdyż cały piątek matka nie dała nam nic do jedzenia. Na domiar złego cały czas była w kuchni i nie było jak podpierdolić wszammy. Do tego mamy 30 min aby się wyszykować na jebaną święconkę, do jebanego kościoła.Oczywiście wychodzimy z domu za pięć ósma. Wszyscy głodni! Wszyscy wkurwieni! Z ojcem nie da się słowa zamienić bo każdy krok to dla niego męczarnia i spalanie ostatnich zapasów kalorii dla nas z resztą też. Wreszcie po cichym spacerze do kościoła tudzież klasztoru, wchodzimy.... CZTERY KURWA PO ÓSMEJ! No do chuja, nie poczekali. 
To czekamy jeszcze te 26 minut. Aż przyjdzie klecha machnę mokrą miotłą trzy razy, rzuci suchym żartem o lanym poniedziałku i zaprosi nas do adoracji grobu. Super już biegnę! Na domiar złego jeszcze gratis dochodzi nam rewia mody. Co, kto sobie kupił nowego. Dobrze, że nie chodzę do kościoła co niedziela bo chuj by mnie strzelił. Jeszcze jest Wielkanoc, co oznacza... konkurs na najbardziej wyjebaną święconkę.
Koszyk wypas skład:
-Chleb- jak największy i pełnoziarnisty, najlepiej żeby wystawał  
-Kiełbasa- dużo kiełbasy
-Jajka- kolorowe, niekolorowe, czekoladowe... JAJKA
-Mięso i szynka- ale nie mięso i szynka tylko kurwa jebany MIĘSNY JEŻ
-Sól- od razu kilo
-Chrzan- cały korzeń
-Babka- upieczona przez babcie; rozmiar XXL

A wiecie ile to wszystko waży! Ja wiem.

Wesołych świąt!