sobota, 7 kwietnia 2012

Święconka

Wielkanoc święta jak każde inne, choć w telewizji trąbią jakie to one nie są ważne i zajebiste. No ale święta to święta, a sentymentalni skurwiele tacy jak ja spędzają święta w domu rodzinnym (poza tym sam nie będę siedział w Krakowie, a w domu jedzenie jest gratis). Chuj, że każdy mnie wkurwia w domu, chuj że jak wychodzę do sklepu to spotyka mnie 1000 znajomych,  z którymi pogadałbym ale kurwa nie akurat teraz i chuj też z porządkami domowymi. Są święta!
Każdej pięknej soboty wielkanocnej czy też wielkiej soboty jak kto woli. Już na starcie czeka nas poranna tortura: święconka. No do chuja...postaram się zobrazować:  godzina 7:30 zostajemy obudzeni przez jednego z członków rodziny. W ustach odczuwalny jest jeszcze smak wczorajszej wódki. Jesteśmy raczej wkurwieni, gdyż cały piątek matka nie dała nam nic do jedzenia. Na domiar złego cały czas była w kuchni i nie było jak podpierdolić wszammy. Do tego mamy 30 min aby się wyszykować na jebaną święconkę, do jebanego kościoła.Oczywiście wychodzimy z domu za pięć ósma. Wszyscy głodni! Wszyscy wkurwieni! Z ojcem nie da się słowa zamienić bo każdy krok to dla niego męczarnia i spalanie ostatnich zapasów kalorii dla nas z resztą też. Wreszcie po cichym spacerze do kościoła tudzież klasztoru, wchodzimy.... CZTERY KURWA PO ÓSMEJ! No do chuja, nie poczekali. 
To czekamy jeszcze te 26 minut. Aż przyjdzie klecha machnę mokrą miotłą trzy razy, rzuci suchym żartem o lanym poniedziałku i zaprosi nas do adoracji grobu. Super już biegnę! Na domiar złego jeszcze gratis dochodzi nam rewia mody. Co, kto sobie kupił nowego. Dobrze, że nie chodzę do kościoła co niedziela bo chuj by mnie strzelił. Jeszcze jest Wielkanoc, co oznacza... konkurs na najbardziej wyjebaną święconkę.
Koszyk wypas skład:
-Chleb- jak największy i pełnoziarnisty, najlepiej żeby wystawał  
-Kiełbasa- dużo kiełbasy
-Jajka- kolorowe, niekolorowe, czekoladowe... JAJKA
-Mięso i szynka- ale nie mięso i szynka tylko kurwa jebany MIĘSNY JEŻ
-Sól- od razu kilo
-Chrzan- cały korzeń
-Babka- upieczona przez babcie; rozmiar XXL

A wiecie ile to wszystko waży! Ja wiem.

Wesołych świąt!

3 komentarze:

  1. Ja się wyspałem, nie mam kaca, wczoraj nawpierdzielałem się pierogów za wszystkie czasy, do tego "spróbowałem" sernika i innych ciastkowości, za godzinkę idę z bratem machnąć tycim koszyczkiem. Aha, zapomniałem dodać, że jestem już po sytym śniadanku.

    OdpowiedzUsuń
  2. ten no zapomniałam o tym że wielka sobota i nie poswieciłam koszyka :O
    ale dobry pomysł z tym mięsnym jeżem.
    przychodzę z bloggersa. przeklinasz w cholerę i nie wiem czy to twoj atut czy porażka, zobaczymy. powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadłam na Twojego bloga przypadkiem i od razu się uśmiechnęłam. Nie dramatyzuj proszę tak świąt ;] To po prostu od lat trzymanie tradycji z hipokryzji i na pokaz. Odczucia tych dni już dawno padły i chyba tylko najstarsi górale na świecie pamiętają jak to było uczuciowo kiedyś... Ja się na szczęście wychrapałam za wszystkie czasy bo święta to jedyny odpoczynek. Ze święconką poszła mama, sama... Więc chyba mam całkiem dobrze :D
    Ps, dawno nie widziałam takiego natężenia słowa "chuj", czy jak zagłębie się w czytanie bloga, to będzie to samo? ;-)

    OdpowiedzUsuń